« Wróć...

Jakub Okoczuk - Pracowita Mrówka

Mrówka po zakończeniu studiów pragnęła zacząć normalne, samowystarczalne życie. Potrzebowała pracy i znalazła ją w mrówczej bibliotece. Szybko kierownictwo się na niej poznało i niedługo po tym, kiedy okrzepła na zajmowanym przez siebie stanowisku zaproponowano jej kierowanie zespołem ludzi. Na określenie tego stanowiska bardziej pasowało liderka, ponieważ wiedziała, co mają robić poszczególne osoby z jej zespołu, a ona sama wiedziała, co zrobić, żeby wykonać zadanie na każdym z etapów. Była lubiana również wtedy, kiedy awansowała. 

 

Mrówka była ambitna. Lubiła się uczyć i stale podnosiła swoje kwalifikacje. Pewnego dnia wpadła na pomysł, że będzie redagowała i wydawała kwartalnik. Poszła do przełożonego podzielić się swoim pomysłem. Dostała zgodę pod warunkiem, że w dalszym ciągu będzie się wywiązywała ze swoich podstawowych obowiązków. Tak zaczęła się jej przygoda ze stanowiskiem redaktora.

 

Od tego czasu poza obowiązkami związanymi z byciem liderką, należało do niej redagowanie i zajmowanie się czasopismem. Żadna inna biblioteka w tym czasie nie mogła się pochwalić własnym czasopismem. To było dla niej bardzo nobilitujące. Wystarczająca była gratyfikacja w postaci satysfakcji z pełnienia nowej roli – więcej nie potrzebowała. Zanim poznała niuanse związane z nową rolą minęła chwila, ale uczyła się szybko i skutecznie. Zresztą łatwo się uczyć, kiedy to co robisz staje się twoją pasją. Tak też było w jej przypadku. Wyszukiwanie tematów na pierwszą stronę, odpowiednie ich układanie, dobieranie tematów, autorów tekstów - to był jej nowy świat.

Robiła to dobrze - na tyle dobrze, że kiedy wyszedł pierwszy numer, dużo osób z uznaniem się wypowiadało na temat nowego kwartalnika. Podbudowana tym sukcesem jeszcze bardziej zaangażowała się w redakcję. Po jakimś czasie robiła to coraz lepiej. Bawiła się tym, co sprawiało, że z łatwością poznawała tajniki tej sztuki. Kilka numerów później poczuła, że jest wystarczająco dobra. Dobra na tyle, żeby zorganizować coś nowego, coś czego jeszcze w tym miejscu nie było.

 

Mrówka pomyślała, że spotkania autorskie przydałyby się w tym miejscu. Poszła do przełożonego i zapytała się, czy jest możliwe, żeby zacząć organizować cykliczne spotkania autorskie. Oczywiście była taka możliwość, a warunkiem było wywiązywanie się ze swoich podstawowych obowiązków oraz dalsze wzorowe redagowanie i wydawanie pisma. Przystała na to. Była ambitna i lubiła się uczyć. Niesiona wcześniejszymi sukcesami zaczęła zapraszać autorów i organizować spotkania. Po raz kolejny przedsięwzięcie, którego się podjęła zakończyło się satysfakcją oraz zadowoleniem przełożonych.

 

Kiedy okrzepła w organizowaniu  wydarzeń pomyślała, że mogłaby zacząć organizować wystawy. Wernisaże lokalnych artystów: malarzy, fotografów, rzeźbiarzy. Poszła z zapytaniem do swojego przełożonego. - Oczywiście, jest taka możliwość- usłyszała. - Proszę tylko zadbać, aby pozostałem obowiązki były realizowane z takimi efektami jak dotychczas. Przystała na to. Była ambitna i lubiła się uczyć. A wcześniejsze doświadczenia zapowiadały, że i to może zakończyć się szeroko rozumianym sukcesem. Angażując się w nowy obszar działań starała się zadbać o wszystkie szczegóły. Zrobiła to... wystawy, spotkania autorskie, redakcja czasopisma, kierowanie zespołem ludzi, można by odnieść wrażenie, że za co się nie weźmie, skończy się to sukcesem…

 

W pewnym momencie poczuła ból karku. Niewielki. A może poczuła ten ból i go zignorowała? Ciężko powiedzieć. Minęło trochę czasu. Pewnego dnia, kiedy się obudziła, poczuła przeszywający ból, kiedy próbowała ruszyć głową. Udała się do lekarza, a świat chociaż przez chwilę musiał na nią poczekać. Dostała zalecenia rehabilitacyjne, zakaz stresowania się i została odesłana do domu. Trochę czasu zajęło, zanim wróciła do pełnej sprawności. Kiedy „wszystko” było w porządku, jak gdyby nigdy nic ponownie rzuciła się w wir bieżących działań, obowiązków do wypełnienia i dbania o inne ważne obszary w życiu. Ukończyła kolejne studia podyplomowe, które sprawiły, że kolejną pracę może „zabierać” do domu.

 

Przez jakiś czas funkcjonowała… ale mądrość ciała znów dała o sobie znać. Tym razem nie mogła się wyprostować, „coś zatrzymało ją w odcinku lędźwiowym”. Bolało... Bardzo bolało... Wyzwaniem było znalezienie pozycji, w której ciało mogłoby czuć komfort. Znowu wizyta u lekarza, otrzymanie zaleceń rehabilitacyjnych oraz zakazu stresowania się. Tym razem trwało to trochę dłużej zanim doszła do stanu, w którym mogłaby stwierdzić, że czuje się dobrze. Sytuacja, kiedy jej ciało walczyło o dobrostan powtórzyła się jeszcze.

 

Być może wtedy, a może już wcześniej pomyślała, że funkcjonowanie na pełnych obrotach nie może trwać w nieskończoność. Być może pomyślała, że trochę za dużo wzięła na siebie. Tylko trudno jej było wycofać się z realizowanych przedsięwzięć. Może poszła nawet do swojego szefa i powiedziała, że już nie daje rady i potrzebuje przekazać te obowiązki. Jej prośba tym razem nie została uwzględniona.

 

Myślała intensywnie, co będzie dalej. Z czasem nabrała pewności, że dalej chce inaczej.  Chce się rozwijać, poznawać nowe dziedziny. Chce czuć radość, spełnienie, satysfakcję. Chce mieć pasję. Pragnie doświadczać tego, z czym miała do czynienia na wcześniejszym etapie życia zawodowego i osobistego. Z upływem czasu widziała wyraźniej czego chce, czego potrzebuje. A z tego miejsca o krok jest do działania. Możesz wyobrazić sobie to miejsce w niedalekiej przyszłości. Dobre miejsce. Takie, gdzie możliwe jest doświadczenie wszystkiego tego, co zdrowsze, korzystniejsze. Być może w taki sposób określiła swój cel. Z tego miejsca łatwiej jej było ruszyć dalej - w kierunku zdrowia. Wpadła jej do głowy myśl i już nie uleciała. Podjęła odważną decyzję. Odważyła się zadbać o siebie i ruszyć w nieznane.

 

Złożyła wypowiedzenie i zaczęła wyraźnie lepiej się czuć. Mówiła - teraz na wszystko w pracy mam czas, a nawet czasu trochę zostaje. Zajęła się tym, co jasno i precyzyjnie określone było w umowie o pracę. Twierdziła, że w końcu ma czas na to, aby wykorzystać zaległy urlop, wykorzystać bieżący. Trzymiesięczny okres wypowiedzenia kończył się, a ona odżywała. Fizycznie regenerowała się, jej przeciążony układ nerwowy zaznawał utęsknionego odpoczynku. Wiedziała, że nie może pozwolić, aby nic nie robić. Uważała, że aby żyć, dobrze jest mieć pracę. Postanowiła jednak, że nie będzie to praca nazbyt wymagająca. W niedługim czasie znalazła dokładnie taką, dzięki której w dalszym ciągu będzie mogła psychicznie odpoczywać korzystając z niewielkiego, niecałego udziału własnych umiejętności.           

 

Ten czas w życiu oceniała jako niezbyt obciążający. - I bardzo dobrze - myślała. Potrzebowała takiego okresu. Kiedy poznała swoje nowe obowiązki, nie trwało długo kiedy bardzo dobrze wiedziała na czym ma polegać jej praca. Dni mijały i zamieniały się w tygodnie. Po takich paru, zregenerowała się na tyle, że zaczęła myśleć o „pracy marzeń” – takiej pełnej pasji, zaangażowania, satysfakcji, możliwości zdobywania nowych umiejętności. Zaczęła jej szukać. Jak powszechnie wiadomo o „pracę marzeń” trzeba się postarać, włożyć trochę wysiłku w jej wyszukanie. Szukała więc. Realizowała więc swoje nowe obowiązki i zostawało jej mnóstwo energii na szukanie. Mijały dni. Zamieniały się w tygodnie. Jej telefon zaczął się w końcu odzywać informacjami o nowych możliwościach. A sama bohaterka zaczęła brać udział w procesie pozyskiwania nowych kadr dla poszczególnych branż. Rozmawiała, dopytywała o wszystko, co ją ciekawiło. Odpowiadała na pytania stawiane w trakcie rozmów. Pozwalało jej to ocenić, czy w danym miejscu pracy może mieć szansę na zapewnienie sobie tego czego szukała. Zdarzały się momenty, że myślała, że trafiła na świetne miejsce, lecz czar pryskał po rozmowie w sprawie pracy, lub tez okazywało się, że bardzo małe szansę są na zapewnienie tego, na czym jej zależało.

 

Pewnego dnia po kolejnej rozmowie zorientowała się, że być może znalazła miejsce, którego szuka. Ucieszyło ją to. To było warte kolejnej zmiany… Pomyślała, że chce spróbować, dać tej możliwości szansę. Założyła sobie, że po roku spędzonym w nowym miejscu – i oczywiście kilku umowach o pracę na czas określony, będzie wiedziała czy to jest to czego szukała, a z pewnością będzie miała dobre rozeznanie w sprawie tego, czy jest to „praca marzeń”. Poprzedzone dogłębnymi przemyśleniami oraz konsultacjami z najbliższymi postanowienie, zaczęła wprowadzać w życie. Wiązało się to również ze zmianą mrowiska.

 

To, jaką sobie przestrzeń wówczas dała wydawało się rozsądne. Rok to wystarczająco dużo, aby znaleźć odpowiedź na pytanie - czy warto? Optymistycznie podchodziła do zmian, które zaczęła wprowadzać w swoje życie. W końcu zaczęło się układać, a może raczej w końcu zaczęła układać sobie życie. W zgodzie ze sobą i nie tylko bowiem po dołączył do niej mąż. Od tamtego czasu minęło może sześć, może siedem lat. Stworzyła sobie dobre warunki do wzrostu i rozwoju. Zresztą nie tylko sobie. Wiodą teraz życie dobre, wystarczająco dobre. Jest w nim miejsce na sukcesy i na kolejne nauki.

 

 

JAKUB OKOCZUK - psycholog, psychoterapeuta. Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Psychologicznego oraz Sekcji Psychoterapii Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. W 2018 roku ukończył Podyplomowy Kurs Psychoterapii organizowany przez Polski Instytut Ericksonowski w Łodzi. Obecnie jest w procesie uzyskiwania certyfikatu psychoterapeuty Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Systematycznie uczestniczy w szkoleniach podnoszących kwalifikacje. Pracę poddaje superwizji. Prowadzi psychoterapię indywidualną, rodzinną i grupową.
https://jakubokoczuk.wixsite.com/gabinetpsychoterapii